niedziela, 24 sierpnia 2014

10 rocznica śmierci Miłosza. Wspomnienie z cytatem.

Znalazłem dziś pod artykułem o sytuacji na Ukrainie komentarz podpisany "Partia". Ten komentarz jest zadziwiający, w maglu codzienności ktoś odniósł się do czegoś co jest tak trudno uchwytne.
Do stanu świadomości nas wszystkich. I zrobił to na podstawie ksiązki, kogoś kto dziś w dobie expertów , byłby całkowicie lekceważony. A i na dziś jest praktycznie zapomniany.
Oto cytat:
"Zapomniana książka Miłosza "Umysł zniewolony" opisuje postawę ketmanu. Mniej więcej: nie ufaj totalnie nikomu, nie ujawniaj swoich myśli, ocen, emocji, bo zginiesz, nie za chwilę to za godzinę. To jest wynalazek dalekowschodni. Społeczeństwo tak żyjące jest absolutnie konformomistyczne i to co uzewnętrzniają jego przedstawiciele to obowiązkowo tezy ze wstępniaka w najnowszym numerze PRAWDY. Poza tym grają w parku w szachy, łowią ryby, pracują, jedzą, srają etc, tak jak każdy inny pan stworzenia. Modelowa jest Korea Północna. Ale to sie też dzieje w Rosji, i to od wieków. Co myśli Kacap, tak naprawdę, tylko on jeden wie. Może tylko sra w myślach w gacie ze strachu, a może marzy o nabijaniu na pal wszystkich, ktorzy mu się kojarzą z władzą. Prawda wychodzi na jaw w chwilach buntu a kiedy bunt zostaje stłumiony (lub się instytucjonalizuje - co na jedno), znowu wszyscy kochają Cara. Ruscy nigdy, choć przez jedno pokolenie, nie żyli w sytuacji kiedy mogli ufać, sobie na wzajem, państwu, losowi w ogóle. Dlatego nie są w stanie pojąć ani demokracji, ani wolnośći myśli. Traktują Zachód jak jakąś podpuchę, jeszcze jedną złośliwą zagadkę Sfinksa. Nieliczni tylko są w stanie sie wyzwolić spod działania tego paradygmatu. Reszta żyje w strachu i mroku. A umowy zawierają w złej wierze i tylko czekają, kiedy by okazanego im zaufania nadużyć, bo tego samego spodziewają sie od innych. Można to nazwać zorganizowaną, wyposażoną w instytucje anomią.
Komentator Partia. "

piątek, 22 sierpnia 2014

Moje Camino de Santiago


Moje i Madam T spotkanie z Camino de Santiago.

Zimne majowe popołudnie w znanych wszystkim Mikołajkach.
Po zacumowaniu na kwaterze, idziemy się przejść. Jutro zacznie się młyn: w górującym nad
Mikołajkami hotelu rozpoczną się przygotowania do kolejnego kongresu. My z ekipą będziemy tam stawiali dekoracje.
Nabrzeże, z każdym rokiem ładniejsze, jest opustoszałe. Nieliczne łodzie kołyszą na cumach.
Wiatr wieje i z każdą chwilą robi się zimniej. Wiatr zagania i nas, na pomost jakiejś jeszcze otwartej kawiarni. Samoobsługa i po chwili siedzimy przy kawie i lampce brandy przy stoliku w ogródku.
Zimno i w ogródku? Ano tak, odbędzie się bowiem rytuał kawy i cygara, niezmiennie o tej porze odprawiany przez Madam T.
Nuda taka jak w mordobijskim powiecie, Madam grzebie w torbeczce w poszukiwaniu zapalniczki.
Błysk, dym i westchnienie rozkoszy. Ale ręka natknęła się jeszcze na coś.
Bilet z lottomatu krzyczy wielkimi literami: kumulacja x milionów!
Za dwa dni może on zmienić nasze postrzeganie świata.
A co byś zrobił jakbyśmy wygrali?- dobiega zza filiżanki pytanie.
Ale co? Kumulację?
Aha- teraz dym przesłania twarz Madam.
Poszedłbym na pielgrzymkę do Santiago de Compostela!
Cisza.
- To jakieś siedemset kilometrów pieszo.
Dym zgęstniał. I cisza.
-To fajne przeżycie.
Fala uderzeniowa powietrza zachwiała pobliskimi drzewami.
-Coooo? Mam iść pieszo nie wiadomo gdzie? A gdzie spać? myć się?
-No, są takie oberże, a pranie rozwiesza się na sznurku między plecakami, i tak idzie.
-Chyba jesteś głupszy niż myślałam- Punkt żarzącego się cygara rozświetlił szarość popołudnia.
-Dlaczego? Spytałaś, dostałaś odpowiedź- Nie poddawałem się.
-Za taką kasę to trzeba Maszce pomóc, życie urządzić!
- Taka pielgrzymka to też urządzenie życia.
- No przecież ty nie jesteś katolik, do Częstochowy idź.
- Po co? Bóg nie ma z tym nic wspólnego. Chcę zobaczyć jak to by było.
- Dobra, jak wygramy, pomyślimy.
- Tu nie ma co myśleć. Ja już zdecydowałem.
Minęły lata.
Przestaliśmy być państwem Kobuszewskimi- zostaliśmy Tatjanami.
Wygrać też nie wygraliśmy.
Letnie popołudnie tego roku.
- Wiesz co? Przemyślałam sprawę.
-Jaką?
- Tej pielgrzymki. Na jesieni możemy pójść.
- Zimno będzie.
- To co, zagrzejemy się w marszu.
Pozbierałem szczękę z podłogi.
-No to idźmy.
Camino de Santiago bój się! Przybędziemy na pewno!